Ostatnio miałam przyjemność testować volvo V50 kombi z 2010 r. Całość wygląda trochę jak mała amfibia i taką też ma pakowność, jednak w tej szwedzkiej toporności jest coś szlachetnego...
Myślę, że właściwie byłoby użyć tutaj słowa "solidne". To nie jest maluch o delikatnych kształtach i blachach, to jest po prostu volvo. Ciężkie, stabilne i mega solidne. Od dawien dawna modele volvo były kanciaste jak karton i w nowych modelach coś z tego pozostało. Konstruktorzy niby starali się załagodzić ten toporny wygląd poprzez dynamiczne łuki, jednak moim zdaniem w kombi wyszło to jako-tako i z czołgu zrobili amfibię, która moim zdaniem powinna nieco siać postrach na ulicach miast... To tyle na temat designu - kwestia gustu i tego kto co lubi.
Toporność samego volvo v50 przekłada się na... kluczyk. Niby plastic is fantastic (tak, kluczyk wygląda na całkowicie plastikowy i już ten fakt wzbudził we mnie podejrzenia i nasunął niezbyt dobre zdanie o marce). Jeździłam różnymi samochodami, jednak tak ciężkiego kluczyka jeszcze w ręku nie miałam. Ma to oczywiście swoje plusy - z pewnością zorientujemy się gdy wypadnie z kieszeni.
Toporność samego volvo v50 przekłada się na... kluczyk. Niby plastic is fantastic (tak, kluczyk wygląda na całkowicie plastikowy i już ten fakt wzbudził we mnie podejrzenia i nasunął niezbyt dobre zdanie o marce). Jeździłam różnymi samochodami, jednak tak ciężkiego kluczyka jeszcze w ręku nie miałam. Ma to oczywiście swoje plusy - z pewnością zorientujemy się gdy wypadnie z kieszeni.
To teraz babskim okiem - najpierw spodobał mi się... kolor. Można powiedzieć, że inny niż wszystkie. Są różne samochody o takim kolorze, jednak ten był wyjątkowy. Jednak okazuje się, że tajemnica nie tkwi w odcieniu, a w bazie pod lakier... Efekt rewelacja, z tym że jest jedno "ale". Jeżeli zdarzy się, że kupicie takie volvo, a trzeba będzie je polakierować, bo "tego słupka tam przecież nie było" i wgniecenie zrobiło się samo, to należy liczyć się ze zwiększonymi kosztami farby. Producent bowiem pod właściwy lakier wprowadził wspomnianą wyżej kolorową bazę, bez której ten zachwycający końcowy efekt kolorystyczny po prostu nie wyjdzie. Prościej mówiąc - w innych samochodach wystarczy jeden lakier, w volvo trzeba kupić dwa, a to przekłada się na pieniążki. Ceny części też nie są małe, ale to tak jak w każdym względnie nowym aucie - za kawałek plastiku mocujący zderzak z błotnikiem trzeba zapłacić około 260 zł (na szczęście takie rzeczy kupuje się tylko, gdy się "przytrafi"). "Życie nie je bajka", samochody kosztują więc najlepiej mieć oczy wokół głowy i trzymać się z dala od nieszczęśliwych przypadków...
Jednak tutaj volvo znów po chwili zaczęło dawać mi do myślenia. Z reguły plastiki w autach niemiłosiernie trzeszczą zaraz po dotknięciu (nawet Porsche nie potrafiło wyzbyć się trzeszczących plastików), jednak w tym samochodzie było cichutko, nawet podczas jazdy, co oczywiście skłoniło mnie do obmacania konsoli. Niby plastik a w dotyku prawie jak welur. Siedzenia obszyte są ciekawym materiałem, który łatwo się czyści i za bardzo nie chce chłonąć wilgoci (wiem, bo tradycyjnie udało mi się ubrudzić je kawą...).
Ciekawe wrażenie sprawia również srebrny panel na środku (czyżby jakiś związek z Obcym?) chociaż na moje oko za dużo na nim bajerów - klawiatura numeryczna, radio, klima - wszystko na raz. Człowiek musi się skupić na tym co wcisnąć, zamiast na jeździe. Nie przepadam za korzystaniem z przycisków kierownicy i gdy chciałam coś przestawić ciągle zezowałam na panel. Niemniej podoba mi się pomysł na "otwarty schowek" za częścią tego statku kosmicznego, inaczej konsolą środkową. Wg. mnie idealnie przeznaczony na to, co zwykle u kobiety wala się w takim odkrytym schowku, a średnio wygląda czyli drobne monety, długopis i pomadka. Obok nogi obcego jest kolejny schowek - zasuwany roletą, a za nim kolejny w podłokietniku (o dziwo skórzanym) z wtyczkami usb. Podsumowując - wszystko jest dość przemyślane. Konsola jest dosyć szeroka, a to już dobro luksusowe - w większości aut, gdy wbijam biegi po prawej (5,6,R) zawsze zaczepiam o nogi mojego lubego (wiadomo jak siedzą mężczyźni -> \./ ), a w tym volvo jest strasznie dużo miejsca. Zarówno z przodu, z tyłu jak i w bagażniku.Prowadząc V50 kombi poczułam się jak...taka współczesna, odlotowa mamuśka (bo z Obcym na pokładzie...). Wiem, że swobodnie wpakowałabym tam trójkę dzieci, a do bagażnika 2 wózki i zakupy dla całej rodziny, po czym szybko i wygodnie dojechałabym do domu, bez strachu żeby dać dzieciom w aucie czekoladę celem zatkania buzi. Siedzenia mega wygodne i dobrze wyprofilowane - jak w samolocie i do tego łatwo się czyszczą. Mało tego, w takiej amfibii człowiek czuje się bezpiecznie. Auto bardzo ładnie trzyma się drogi.
Jeżeli miałabym kupić rodzinny samochód, to na 80% wybrałabym właśnie takie volvo. Chyba że trafię coś lepszego pod kątem "rodziny", jednak do tej pory nic takiego nie trafiłam.